wtorek, 7 lipca 2015

Kilka słów co u mnie...

Coś ostatnio nie mogłam zabrać się za napisanie nowego posta. Od 1 lipca mam urlop i narazie odpoczywam w domu. Czekają na mnie jeszcze obowiązki domowe, które ciągle odkładalam na później, ale trudno mi się za nie zabrać. Wczoraj byłam u endokrynologa i ginekologa. Endokrynolog zwiększył dawkę leku z 25 na 50. We wrześniu mam zrobić ponowne TSH i badanie prolaktyny i jeszcze jakiś przeciwciał i mam przyjechać zrobić je w szpitalu i przyjechać na usg. U ginekologa znowu pojawiły się komplikacje. W prawym jajniku nie pękł pecherzyk, czyli pojawił się zespół niepękającego pęcherzyka. Lekarz twierdził, że to może być wszystko przez ta tarczyce i dopóki nad nią nie zapanujemy to nie ma sensu brać leków na stymulację. Teraz tylko mam brać luteina tyle, że już od 5 dnia cyklu. Kurcze nic narazie nie chce się układać. Czasami tracę nadzieje na to, że będzie dobrze. Nie chcę się jednak dołowac i zamartwiać. Wczoraj stwierdziliśmy z mężem, że jeździmy co chwilę do tych lekarzy, płacimy pieniądze, a efektówjak jnie było to nie ma. Niewwiem czy ja jeszcze nie trafiłam na naprawdę dobrego lekarza czy poprostu trzeba jeszcze czasu, żeby to wszystko ustabilizować. Mam nadzieje, że ten niepękający pecherzyk nie będzie się powtarzał i w kolejnym cyklu już będzie dobrze. Mam również nadzieję, że za to wszystko winne jest to TSH i jeśli ono zmaleje to wszystko może jakoś się ułoży. Narazie nie myślę o tym, nie chce i robię sobie wakacje w głowie od tego wszystkiego.

czwartek, 25 czerwca 2015

Wyniki badań

W środę odebrałam wyniki badań. Jeśli chodzi o TSH to niestety nic mi nie zmalał. Wręcz przeciwnie jest nieco wyższy. Teraz wynosi 3.52. Przeciwciała anty-TG i anty-TPO mieszczą się w normach. FSH wynosi 7,92, a LH 10,08. Stosunek między nimi wynosi 1,25. Z tego co wyczytałam w internecie to powinien wynosić ok.1, więc nie wiem czy mój wynik jest za wysoki, czy jeszcze mieści się w granicach. Estradiol 83,32. Magnez od poprzednich wyników nic się nie zmienił. Wyniki robiłam w 10 dniu cyklu. Samej trudno mi je zinterpretować. 6 lipca jadę do endokrynologa i ginekologa, więc zobaczymy co powiedzą. Teraz jeszcze w 21 dniu cyklu został mi do zrobienia progesteron, prolaktyna i testosteron.

W tym miesiącu odpuszczamy sobie starania z tego względu, że mamy zaplanowany ten wyjazd do Anglii. Chcę tego wyjazdu i wiem, że powinniśmy sobie w tym miesiącu odpuścić, bo gdyby akurat się okazało, że jakimś cudem się udało to nie poleciałabym. Mam jednak jakieś wyrzuty sumienia. Może akurat teraz by się udało, a my sobie teraz odpuściliśmy. Staram się jednak tak nie myśleć i cieszyć się tym wyjazdem.

Dwa ostatnie dni spędziłam w kuchni na robieniu konfitury truskawkowej. Pierwszego dnia wyszła pyszna. Dzisiaj troszkę gorsza, bo zagapiłam się i się trochę przypaliła. Czuć niestety ten smak przypalenia, ale jest zjadliwa.
Oto część z nich:

Jutro zakończenie roku szkolnego. Niedługo zaczynam urlop. Dzisiaj w pracy spotkała mnie miła niespodzianka. Od rodziców dzieci z grupy, z którą pracowałam z tamtym roku szkolnym dostała bukiet kwiatów i podziękowanie. To było naprawdę bardzo miłe, że pamiętali o mnie, mimo, że w tym roku już nie pracowałam z tymi dziećmi.

sobota, 20 czerwca 2015

Nadal boli...

Myślałam, że to wszystko już mnie aż tak nie boli, że jest gdzieś już poza mną, ale okazuje się, że nie do końca tak jest. Wystarczy chwila, jeden impuls, żeby wszystkie wspomnienia wróciły. Dzisiaj do mojej mamy przyjechała kuzynka ze swoją córką. Jest w drugiej ciąży i również będzie miała drugą córeczkę. Była też tam moja druga kuzynka ze swoim 2-miesięcznym synkiem. Początkowo nie chciałam tam iść, ale stwierdziłam, że nie mogę wariować i unikać kontaktu z młodymi mamami. Wszystko było niby dobrze. Bawiłam się z córeczką kuzynki i chyba udawałam, że wszystko jest ok. Gdy tylko wyszłam za drzwi poleciały mi łzy i całą drogę do domu w samochodzie płakałam. Znowu poczułam żal i wróciły pytania dlaczego musiałam stracić swoją pierwszą ciążę. Patrząc na nie zastanawiałam się, czy ja kiedyś doczekam takiego momentu, że przyjdę do swojej mamy ze swoim dzieckiem. Wyobrażam sobie jak by to wyglądało. Tylko nie wiem, czy kiedykolwiek taka chwila nastąpi. Teraz już jest mi lepiej. Zabrałam się za sprzątanie, żeby nie myśleć i pomogło. Takie sytuacje ja dzisiaj pokazują, że jeszcze to wszystko boli, że jeszcze się z tym nie pogodziłam.

W piątek zrobiłam badania hormonalne. Zapłaciłam 165 zł. W 21 dniu cyklu muszę zrobić jeszcze progesteron, testosteron i prolaktynę, którą przez przypadek zrobiłam, też teraz. Wyniki będą w środę.

Za dwa tygodnie jadę znowu na kolejne wesele. Mam nadzieję, że trochę więcej na nim potańczę niż na poprzednim.

Ostatnie popołudnia spędzam przy muzyce Meli Koteluk. Polecam.

wtorek, 16 czerwca 2015

Wizyta u ortodonty

Nie mogłam coś ostatnio zabrać się do napisania nowego posta. Jestem już po miesiączce. Jeden dzień mi się spóźniła, ale myślę sobie, że może to przez te nerwy i stres. Wizytę u ginekologa mam zaplanowaną na 6 lipca. Dzisiaj dzwoniłam do lekarza czy jest teraz konieczna wcześniejsza wizyta czy wystarczy, że przyjadę na nią tego 6. Powiedział, że spokojnie mogę przyjechać w lipcu. Dzisiaj trochę czuję kłucie w lewym jajniku, ale miałam już tak nie raz. Także myślę, że nic się tam nie dzieje.

W tym tygodniu muszę zbadać TSH i przy okazji chciałam zrobić sobie wszystkie badania hormonalne (progesteron, testosteron, prolaktyna itd.). Żaden lekarz takich badań do tej pory mi nie zlecił i stwierdziłam, że zrobię je na własną rękę. Tu mam pytanie: orientujecie się może ile kosztuje cały pakiet takich badań?

Dzisiaj miałam wizytę u ortodonty. Wydawało mi się, że nie jestem jakimś trudnym przypadkiem, bo mam tylko trochę skrzywione dwie jedynki do góry. Oczywiście przy moim szczęściu sprawa wcale nie jest taka łatwa. Okazuje się, że mam wagę zgryzu. Moja żuchwa jest za mała w stosunku do szczęki. Potrzebne są więc dwa łuki aparatu na górę i na dół. Poza tym możliwe jest, że do góry będę musiała mieć wyrwany ząb lub dwa, żeby zrobiło się miejsce dla tych, które są krzywe. Miałam dzisiaj zrobione prześwietlenie panoramiczne. Parę zębów mam jeszcze do leczenia i do ściągnięcia kamień i osad. Mam się teraz zastanowić czy zdecyduję się na ten aparat i jeśli tak to przyjechać na kolejną wizytę i kolejne zdjęcie potrzebne już do samego aparatu. Mówiłam, że staram się o dziecko i czy to w jakiś sposób może źle wpłynąć. Powiedziała, że na czas leczenia zębów i robienia tych zdjęć lepiej się wstrzymać, później jak już będzie założony aparat to nic to nie przeszkadza. Zastanawiam się co mam teraz zrobić. Tak czy siak i tak muszę zapisać się do dentysty na leczenie tych zębów a później to się zobaczy. Chciałabym już zrobić z tym porządek, bo jeśli znowu to odłożę to nigdy nie zdecyduję się na ten aparat. Tu mam też pytania do osób, które nosiły lub noszą aparat: czy rzeczywiście po podkręceniu aparatu na wizycie kontrolnej ból jest tak silny, że trzeba brać leki przeciwbólowe? Pytam, bo mój szwagier nosił aparat i on po każdej takiej wizycie musiał brać kilka leków przeciwbólowych. I nie wiem czy to rzeczywiście tak boli, czy po prostu on był tak mało wytrzymały na ból.

Wczoraj kupiliśmy bilety do Anglii. Wylatujemy 22 lipca, a wracamy 5 sierpnia.

wtorek, 9 czerwca 2015

Strach...

Wczoraj byłam na wizycie u ginekologa. W trakcie badania USG lekarz zaczął mnie wypytywać o poprzednią miesiączkę, czy była skąpa czy normalna. W pierwszej chwili przeszło mi przez myśl, że może jestem w ciąży, że może w tamtym miesiącu się udało. Niestety to by było zbyt piękne. Lekarz stwierdził, że w obrębie lewego jajnika widzi jakąś zmianę, która może świadczyć o ciąży pozamacicznej. Pomyślałam, tylko nie to, czy jeszcze takie coś musi mnie spotkać? Lekarz daj mi skierowanie do szpitala, bo powiedział, że nie może tak wypuścić do domu i musimy to sprawdzić. Serce waliło mi jak szalone, pełno myśli w głowie i strach przed najgorszym. Lekarz zadzwonił do swojego kolegi, który miał właśnie dyżur w szpitalu, żeby się mną zajął. Dobrze, że była ze mną mama i wspierała mnie na duchu, bo inaczej byłoby mi jeszcze trudniej. Pojechaliśmy do szpitala. Na izbie długo nie czekała. Lekarz wiedział już, że przyjadę. Powiedział, że najpierw musimy pobrać krew na betę, żeby wiedzieć, czy w ogóle jest mowa o jakiejś ciąży. Jeśli okaże się, że nie jest podwyższony, to będę mogła jechać do domu. Za wynikiem czekałyśmy jakieś 1,5 godziny. Oczekiwanie w strachu przed najgorszym. Jeśli okazałoby się, że to jednak ciąża pozamaciczna to czekałaby mnie raczej laparoskopia. Nie wierzyła, że to się dzieje. Chciałam wierzyć, że to tylko zły sen i zaraz się obudzę. Po oczekiwaniu pielęgniarka powiedziała mi, że jest wynik. Jest dobry, tzn. nie wskazujący na ciążę, ale musi to jeszcze zobaczyć lekarz. Całe szczęście to nie była ciąża pozamaciczna. Zmiana, która pojawiła się w obrazie, może być normalna w trakcie stymulacji. Może to być skrzep krwi, który powinien się sam wchłonąć, albo było więcej jajeczek i jedno pękło, a drugie nie i stąd taki obraz. Mam czekać na miesiączkę, którą powinnam dostać jutro i po niej pojechać na wizytę do lekarza. W tym cyklu nie mam brać żadnych leków. Ujemny wynik bety oznacza, że nie rozwija się żadna ciąża, czyli w tym miesiącu się nie udało. Chociaż lekarz mówił, że to nie jest jeszcze przesądzone. Ale wolę, żeby nie było żadnej niż miało by się okazać, że to ciąża pozamaciczna. Dziękuję Bogu, że te przypuszczenia się nie spełniły. Siedząc na tej poczekalni myślałam sobie, że na razie  nie chcę starać się o dziecko, że po prostu się boję, żeby takie sytuacja się nie powtórzyła. To wszystko mnie przerosło. Chciałam ten wpis napisać wczoraj, ale nie miła po prostu głowy ani siły przez te wszystkie nerwy. Dzisiaj jest już lepiej i chcę zapomnieć o tym co było wczoraj.

sobota, 6 czerwca 2015

Długi weekend

Długi weekend dobiega końca. Pogoda dopisała. Nasz długi weekend zaczynał się ślubem i weselem męża kuzynki. Bardzo cieszyłam się na tą uroczystość. Chciałam oderwać się na chwilę i miło spędzić czas. Impreza niestety moim zdaniem nie była do końca udana, ale spotkaliśmy się z rodziną, porozmawialiśmy, pośmialiśmy się. Muszę pochwalić się, że na razie nie myślę o mojej niepłodności. Dobrze się z tym czuję i chcę, żeby tak zostało. W poniedziałek mam wizytę u ginekologa. Zobaczymy co powie.

Planujemy z mężem wakacje w Anglii. Do środy czekamy z kupnem biletów. Jeśli okaże się, że w tym miesiącu się nie udało to bukujemy bilety. Nie nastawiam się na to, że teraz się uda. W tym miesiącu odpuściłam i specjalnie się nie starałam. Wolę jednak poczekać z kupnem biletów, bo a nóż się udało i nie chcielibyśmy być stratni pieniędzy. Cieszę się na ten wyjazd. Siostra męża mieszka w pięknej okolicy, więc jest co robić i zwiedzać. To byłby mój pierwszy lot samolotem. Trochę się boję, ale mąż będzie ze mną. To nie będzie jego pierwszy lot, więc wie co i jak.

niedziela, 31 maja 2015

Dni mijają

 W tym tygodniu miałam lepsze samopoczucie niż w poprzednim. To, że staram się odpuścić, nie myśleć i nie zamartwiać się na zapas wyszło mi na dobre. Teoretycznie jestem już po owulacji. W tym cyklu nie liczyłam i nie myślałam o tym w których dniach musimy z mężem uprawiać seks. Robiliśmy to tylko wtedy, kiedy naprawdę mieliśmy na to ochotę. Co ma być to będzie. Wiem, że takie starania za wszelką cenę i tak nie przynoszą żadnych skutków. Zdaję się na los. Zobaczymy jaki plan ma dla nas Pan Bóg. Cierpliwie czekam, ale nie nastawiam się bardzo, że teraz musiało się udać. Muszę nauczyć się żyć  niepłodnościa. Ona uczy cierpliwości i pokory. Wystawia nas kobiety, które się z nią zmagają na wiele trudów, które bardzo często sprawiają wiele bólu. Mimo to musimy z nnią walczyć i iść dalej. Nie chcę, żeby moje myśli były skoncentrowane tylko i wyłącznie na niepłodności. Wiadomo, że nie da się o niej całkowicie zapomnieć, będę robiła swoje, tyle że z dystansem. Koniec z układaniem planów pod moją "przyszłą ciążę". Chce normalnie żyć.

Wczoraj spędziłam trochę czasu w kuchni. Oto efekty mojej pracy:


Muffinki z truskawkami.

Moja domowa pizza.
Mąż był bardzo zadowolony jak wrócił z pracy;)

wtorek, 26 maja 2015

26 maja- Dzień Mamy

Dzisiaj święto wszystkich Mam. Ciekawe, kiedy i ja będę obchodzić to święto? Dzisiaj jednak nie czuję jakiegoś żalu, że w tym roku to święto mnie nie dotyczy. Wierzę, że już niedługo i ja dołączę do grona szczęśliwych Mam.

Dzisiaj chciałam napisać o swojej Mamie. Jest najwspanialszą osobą na świecie. Nasze relacje są bardzo dobre, zawsze takie były, nawet w okresie tzw. buntu. Mama jest moją najlepszą przyjaciółką, z którą mogę porozmawiać o wszystkim. Zawsze mogę na nią liczyć, w każdej sprawie. Wspiera mnie we wszystkim co robię. Kibicuje mam i trzyma kciuki za to, żeby udało nam się zostać rodzicami. Jest dla mnie wzorem do naśladowania. W taki sam sposób chciałabym wychować swoje dzieci w przyszłości. Nauczyła mnie i mojego brata jak być dobrymi ludźmi. Wiele jej zawdzięczam. Bardzo ją kocham i dziękuję jej za wszystko.

poniedziałek, 25 maja 2015

Odpuszczam

Odpuszczam sobie. Koniec z ciągłym przejmowaniem, uważaniem na siebie i układaniem planów pod moją ciążę, której na razie nie ma. Zrozumiałam, że muszę po prostu żyć normalnie, bo inaczej zwariuje. Nie chcę już liczyć dni cyklu i czekać na termin miesiączki z nadzieją, że może tym razem się udało. Co ma być to będzie. Muszę na jakiś czas sobie odpuścić.

Napisałam swoje CV i zabieram się za jego rozsyłanie. Dzisiaj byłam u mojej Pani Dyrektor zapytać jej się, czy są szanse, żeby coś się zmieniło w mojej sprawie. Niestety nic takiego się nie zapowiada. Wręcz przeciwnie, możliwe, że będzie musiała zwolnić jedną osobę. Chyba w złą godzinę powiedziałam to, że chcę coś zmienić, bo Pani Dyrektor stwierdziła, że jeżeli znajdę sobie coś lepszego to nie mam się zastanawiać. Także jeśli rzeczywiście będzie musiała kogoś zwolnić to czuję, że tą osobą mogę być ja, skoro i tak chcę zmienić pracę. Zmęczona jestem sytuacją panującą w mojej obecnej pracy i chciałabym to zmienić, ale z drugiej strony trochę mi przykro, że po 7 latach pracy nadal nic się w niej nie zmienia. Liczyłam i wiązałam nadzieję z tą placówką. Niestety jeżeli chcę się rozwijać to nie jest to możliwie w tym miejscu. Zobaczymy czy w ogóle będzie jakiś odzew po złożeniu CV.

Postanowiłam również, że zakładam na zęby aparat ortodontyczny. Myślę o nim już od jakiegoś czasu, ale jakoś zawsze odkładałam to na później. Znalazłam ortodontę i pierwszą wizytę mam 16 czerwca. Razem ze mną jedzie mój brat i szwagierka, także sama nie będę aparatką;)

Czuję się trochę lepiej niż ostatnio. Muszę zmienić nastawienie i inaczej zacząć się zachowywać. Po prostu żyć normalnie bez ciągłego czekania na to, co się wydarzy i układania wszystkich planów pod moja przyszłą ciążę.

czwartek, 21 maja 2015

Trudne dni

Ostatnio mam trudne dni. Czuję się zmęczona i pozbawiona energii. Nie radzę sobie ze swoimi emocjami. Przerosło mnie to wszystko i cały czas zamartwiam się tym co będzie. Jestem zmęczona fizycznie i psychiczne. Z tym pierwszym zmęczeniem daję sobie radę, ale z tym drugim jest już gorzej. W pracy od tygodnia nie ma jednej z koleżanek i przez jeszcze jakiś czas jej nie będzie. W związku z tym, ja na dwa tygodnie przejęłam jej obowiązki. Wiążą się one z dźwiganiem i ogólnie teraz wykonuję cięższą pracę fizyczną niż na co dzień. Problem jest w tym, że teraz cały czas się zamartwiam czy dobrze robię, że przejęłam te obowiązki. Jestem teraz w pierwszej połowie cyklu i przed owulacją. Czyli teoretycznie teraz jeszcze nawet nie miałam okazji do tego, żeby zajść w ciążę. W przyszłym tygodniu powinna wystąpić u mnie owulacja (poniedziałek- 13 dc.). Cały czas się zastanawiam czy nie zrezygnować z wykonywania tych obowiązków. Nie chce jakoś strasznie wariować i chuchać na siebie, ale z drugiej strony jak sobie pomyślę, że mogłoby to w jakiś sposób mi zaszkodzić to miałabym później wyrzuty, że mogłam postąpić inaczej. W pracy o moich problemach i o tym co mnie spotkało wiedzą tylko nieliczne i bliskie mi osoby. Nie mam ochoty wszystkim opowiadać co przeżywam i dlaczego wolę na siebie uważać. Nie potrzebuję i nie chcę słuchać rad od osób, które i tak mnie nie zrozumieją i tak naprawdę nie wiedzą jak się czuję. W związku z tym, mogę być źle odebrana przez innych pracowników przez to, że nie mogę na jakiś czas przejąć dodatkowych obowiązków. Czuję się już tym naprawdę zmęczona. Chciałabym przestać o tym myśleć i się zamartwiać. Nie przeżywać kolejnego miesiąca i nie uważać na siebie, bo może akurat się udało. Niestety to jest silniejsze ode mnie. Przez to, że straciłam pierwszą ciążę nie potrafię inaczej. Strach przed tym, żeby to się nie powtórzyło nie pozwala mi o tym zapomnieć i staram się w tej drugiej połowie cyklu jakoś specjalnie się nie przemęczać. Wiem, że niby im bardziej kobieta się stara to tym gorzej i zazwyczaj nic wtedy nie wychodzi. Chciałabym myśleć w ten sposób, że "co ma być to będzie". Każdy kolejny cykl zaczynam z takim przekonaniem. Staram się odpuścić i wyluzować. Później niestety budzi się we mnie strach. Bardzo się boję i nie zniosłabym kolejnej straty. Tak bardzo chciałabym, żeby mi się udało. Zostanie mamą jest moim największym marzeniem... 

środa, 20 maja 2015

Zmęczenie materiału...

Czuje się zmęczona i nie mogę doczekać się już wakacji. Pracuje w przedszkolu i w ciągu roku szkolnego nie mogę wziąć dłuższego urlopu. Ostatnie 1,5 miesiąca roku szkolnego, co roku jest ciężkie. Każdy już jest zmęczony i potrzebuje czasu na naładowania baterii. Praca z dziecmi czasami potrafi być naprawdę wyczerpująca. Czasami potrafią dać w kość, ale ich uśmiech i sympatia do mnie wszystko wynagradza. Nie chwaląc się dzieci mnie bardzo lubią;) Obecną pracę chciałabym zmienić tylko ze względu na warunki, które nie dokonać mi odpowiadają. Nie wyobrażam sobie robić czegoś innego. Praca z dziecmi przynosi mi wiele satysfakcji.
Wakacji potrzebuje też po to, żeby oderwać się od tych wszystkich myśli związanych ze staraniem się o dziecko. Chciałabym choć na chwilę zapomnieć o tych wszystkich problemach i cieszyć się chwilą. Uwielbiam morze. Góry są nie dla mnie. Leniuchowanie na plaży i wygrzewanie się na słońcu to jest to co lubię. Nie mamy jeszcze tak naprawdę zaplanowanych tegorocznych wakacji. Planujemy ten wyjazd do siostry męża do Anglii ale jeszcze nie wiadomo czy nam się uda to zrealizować.  Mąż może mieć problem z tak długim urlopem w pracy. Zobaczymy jak to będzie. Gdzieś napewno uda nam się wyjechać chociaż na parę dni. Jeszcze tylko 5 tygodni do urlopu:)

sobota, 16 maja 2015

Sen

Dzisiaj nad ranem miałam dziwny, a zarazem piękny sen. Śniła mi się kobieta, która nie chciała swojego narodzonego dziecka. Ja, gdzieś to dziecko znalazłam i wiedziałam, że nie mogę go już zostawić. Wzięłam na ręce to dziecko, i kiedy przytuliłam je do siebie poczułam w sobie szczęście i spokój. To uczucie było tak silne, że czułam je naprawdę bardzo głęboko. Nie wiem, może to znak, że szczęście i radość tak samo jak urodzenie własnego dziecka, przynosi również adopcja. Na razie tylko tak po cichu o niej myślę. Wiem, że to bardzo trudna decyzja. Nie wiem, jak nasza historia się potoczy i może stanie się tak, że zaczniemy tak naprawdę o niej myśleć. Ten sen uświadomił mi, że adopcja jest czymś pięknym i niesie ze sobą wiele radości. Na razie walczymy o to, żeby udało mi się zajść w ciąże i przede wszystkim o to, żeby ta ciąża skończyła się szczęśliwym rozwiązaniem.   Zobaczymy jaką historię pisze dla nas życie.

czwartek, 14 maja 2015

Nie tym razem...

Niestety nie udało się. Starałam nie nastawiać się na to, że tym razem się uda, ale mimo tego było mi przykro. Po cichu myślałam, że może jednak ten cykl okaże się tym szczęśliwym. Miałam wczoraj chwile małego kryzysu. Niby wszystko było dobrze i staram się nie myśleć negatywnie,  ale kiedy poszłam do Kościoła na majowe poczułam się bezsilny. Całe nabożeństwo i mszę co jakiś czas ocieralam łzy. Chwilami nie mogę zrozumieć dlaczego to tak się dzieje, że ludzie, którzy bardzo chcą mieć dziecko nie mogą ich mieć. Pan Bóg musi mieć w tym jakiś cel. Innego wytłumaczenia chyba nie ma i innego nie byłabym w stanie zrozumieć. W takich chwilach jak wczoraj czuje w sobie pustkę, mimo tego, że mam w sobie tyle miłości, którą chciałabym przekazać swojemu dziecku. Czyje pustkę, ponieważ narazie nie mogę tej miłość przekazać. Dzisiaj jest już lepiej i staram się iść dalej z podniesiona głową.

wtorek, 12 maja 2015

Chwila zwątpienia

Moje samopoczucie jest trochę gorsze. Dopadły mnie chwile zwątpienia w to, że będzie dobrze. Pozytywne nastawienie mnie na chwile opuściło i zagościł smutek. Wracają do mnie myśli związane ze stratą tamtej ciąży. Cały czas to boli i czuje żal, dlaczego to tak wszystko musiało się skończyć. Teraz byłabym juz w trzecim trymestrze ciąży i oczekiwała na przyjście swojego dziecka, upragnionego dziecka. Wiem, że nie mogę w ten sposób myśleć, ale teraz jest mi porostu smutno i przykro... Mam nadzieje, że to tylko chwilowe zwątpienie.

poniedziałek, 11 maja 2015

Po wizycie...

Jestem po wizycie u ginekologa. Mój lekarz wyjechał i zastępuje go inny. Trochę się obawiałam tego jaki będzie, ale okazał się również miłym i kompetentnym lekarzem. Wizyta przebiegła w bardzo miłej atmosferze. Lekarz bardzo pozytywnie nastawiony. Tłumaczył mi, że mam zapomnieć o tych wszystkich przeciwnościach, które mnie spotykają i działać dalej, nie przejmować się i robić swoje. Po badaniu, wszystko wskazuje na to, że była owulacja, także jest NADZIEJA i SZANSA na to, że może w tym miesiącu...W środę powinnam dostać miesiączkę. Zobaczymy co to będzie. Teraz pozostaje tylko modlitwa. Tak sobie myślę, że może ten miesiąc maj okaże się dla mnie szczęśliwy i Matka Boża będzie nade mną czuwała i mi dopomoże. Jeśli jednak w tym miesiącu się nie uda to będzie następny. Naładowana jestem pozytywnie i pełna nadziei.

sobota, 9 maja 2015

Czy ze mną jest coś nie tak....

Przyszła wiosna i zrobiło się ciepło. Wraz z ładną pogodą pojawił się "wysyp" Mam spacerujących ze swoimi pociechami. Na każdym kroku można je spotkać. Szczęśliwe i dumne. Kiedy tak na nie patrzę dopadają mnie myśli, dlaczego ja nie należą do tej szczęśliwej grupy kobiet. Fakt, że mam problem z niepłodnością i to, że straciłam swoja pierwszą ciążę sprawia, że nie potrafię cieszyć się szczęściem innych. Dotyczy to w szczególności osób, które znam. Pamiętam jak byłam jakiś czas u fryzjera po tym nieszczęśliwym wydarzeniu. Przez moment zrobiło mi się nawet lepiej. Ktoś się mną zajął i próbowałam na chwilę zapomnieć. Nie trwało to długo. Obok mnie siedziała Pani, która zaczęła opowiadać o osobie, którą znam. Tą osobą była koleżanka z gimnazjum, która okazało się, że jest w ciąży i czeka ze swoim mężem na moment, w którym okaże się czy będą mieli chłopca czy dziewczynkę. W tym momencie cały czar odprężania prysł. Resztę wizyty znów myślałam, dlaczego musiało mnie to wszystko spotkać. Innym razem, poszliśmy z mężem do naszych znajomych. Na początku było bardzo miło, oglądaliśmy film z naszego wesela, aż w pewnym momencie powiedzieli nam, że będą mieli dziecko. Wiem, że to jest głupie, ale bardzo mnie to zabolało. Nie potrafiłam szczerze pogratulować i jak najszybciej chciałam z tamtą wyjść, bo nie potrafiłam powstrzymać łez. Całą drogę do domu i wieczór przepłakałam. Znowu komuś się udało, a my ciągle stoimy w miejscu. W takim momentach czuję żal, ból, zazdrość i złość na siebie, za to, że są we mnie takie uczucia. Czy ze mną jest coś nie tak, że tak czuję? Nie życzę nikomu źle, ani w żaden sposób nie chcę być złośliwa czy nie miła. Dobija mnie po prostu fakt i wrażenie, że wszystkim dokoła się udaje a mi nie...Zarzucam sobie wtedy, że jestem do niczego, że nie jestem w pełni kobietą, bo nie mogę dać swojemu mężowi dziecka itp.... Później szczerze porozmawiałam ze swoją koleżanką, powiedziała jej, że się cieszę i gratuluje. Po prostu w pierwszej chwili nie potrafię tego okazać. Ona powiedział, że mnie rozumie i nie chciała, żeby mnie to zabolało. Wiem, że na to wszystko pomoże cierpliwość i wiara. Dlatego cierpliwie czekam na swój czas, który wierzę, że przyjdzie.

środa, 6 maja 2015

A Wy kiedy?

To pytanie prześladuje mnie od pewnego czasu. Jesteśmy z mężem dokładnie 8 miesięcy po ślubie. 6 września 2014 r. powiedzieliśmy sobie sakramentalne "tak". To był cudowny dzień. Wszystko poszło zgodnie z planem. Szkoda tylko, że ten dzień i noc tak szybko minęły. Chciałabym jeszcze raz to przeżyć. Fakt, że jesteśmy po ślubie w oczach wielu ludzi równa się z tym, że powinnam być już w ciąży. W związku z tym bardzo często ludzie z naszego otoczenia pytają nas "A Wy kiedy będziecie starali się o dziecko?". Za każdym razem, kiedy słyszę to pytanie nie wiem sama co mam do końca odpowiadać. Zazwyczaj odpowiadam "spokojnie, na wszystko przyjdzie czas" albo "zobaczymy co czas pokaże" albo po prostu "jeszcze nie planujemy". Czy naprawdę ludzi muszą interesować takie sprawy? Co to ich obchodzi, kiedy my będziemy mieli dzieci. Mieszkam w małej miejscowości i prawe każdy tu każdego zna, więc takie sprawy, że ktoś jest w ciąży trudno nie zauważyć. A u nas ciągle nic i naprawdę nie mam ochoty tłumaczyć nikomu dlaczego. Pragnę dziecka bardzo i wieżę, że się nam uda i stworzymy z mężem kochającą się w pełni rodzinę. Ostatnie dni jestem pozytywnie nastawiona. Chciałabym, żeby tak zostało. Mam nadzieję i chce w to wierzyć, że leczenie, które rozpoczęłam przyniesie oczekiwane rezultaty, a jeśli się nie uda to będziemy działać dalej zgodnie z planem, aż w kącu nam się uda. Nie mogę się poddawać i nie chce się już bez przerwy zamartwiać tym co będzie. Nie jest to łatwe. Czasami wystarczy jakiś impuls, zdarzenie czy słowo, które wszystko psuje i znów wracają do mnie te złe myśli i wspomnienia. Wiem, że nigdy o nich nie zapomnę, że całe życie będę pamiętać o tym, że straciłam swoją pierwszą ciąże, ale chciałabym dojść do takiego momentu w swoim życiu, w którym tak to wszystko nie będzie boleć. Wiem, że stanie się to wtedy, kiedy znów uda mi się zajść w ciąże, która skończy się urodzeniem dziecka i wtedy zapełni się to moje puste miejsce w sercu. Na razie cały czas czekam...i walczę dalej.
Takie małe wspomnienie z wydarzenia z przed 8 miesięcy :




poniedziałek, 4 maja 2015

Po wizycie u endokrynologa

Jestem już po wizycie. Ogólne wrażenia są bardzo dobre. Lekarz bardzo sympatyczny i miły, zwracający uwagę na różne szczegóły, które myślałabym, że nie mają większego znaczenia. Powiedział, że wynik jest za wysoki i musimy go obniżyć. Ogólnie z moja tarczycą jest na razie wszystko dobrze i nie jest to jeszcze żadna nadczynność czy niedoczynność. Diagnoza, którą lekarz postawił brzmi: zmniejszona rezerwa tarczycy. W związku z tym zapisał mi tabletki Letrox 50. Stosować mam przez 5 dni w tygodniu (sobota i niedziela wolne:)) na czczo pół tabletki. Zapisał mi jeszcze kwas foliowy Acidum Folicum, który mam stosować tylko raz w tygodniu. Powiedział również, że bardzo ważny w trakcie starania się o dziecko jest poziom magnezu, o którym ginekolodzy bardzo często zapominają. Także mam łykać codziennie również magnez. Po 10 czerwca mam ponownie sprawdzić poziom TSH oraz przeciwciała a- TPO i a-TG. Lekarz po moich oczach stwierdził, że mogę mieć podwyższone te antyciała. Powiedział, że "mam podejrzanie ładne oczy". Przeprowadzając badania na kobietach o małych i dużych oczach (nie mówię tu o wytrzeszczu oczu), okazało się, że kobiety z tymi większymi miały częściej podwyższony poziom antygenów. Ja właśnie należę do  tej drugiej grupy kobiet. Od jutra zaczynam stosować Letrox, później ponowne badania, które mam nadzieję, że będą już lepsze. Za tydzień mam wizytę u ginekologa. Przekaże mu wszystkie informacje, które uzyskałam od endokrynologa. Także działam dalej i na razie się nie poddaję:)

niedziela, 3 maja 2015

Może zajdę w ciąże więc...

Jakieś ostatnie dwa lata mojego życia kręcą się wokół tego, żebym zaszła w ciąże. Powoduje to, że wszystkie moje plany uzależnione są od tego, że może akurat teraz mi się uda i nie będę robiła tego co sobie zaplanowałam albo chciałabym zmienić. Od jakiegoś czasu myślę o tym, żeby zmienić pracę. W obecnej się nie rozwijam i wynagrodzenie również mogłoby być wyższe. Problem jest w tym, że w obecnej mam umowę na stałe i jeśli udałoby mi się zajść w ciąże nie byłoby problemu ze zwolnieniem i  urlopem macierzyńskim. Z jednej strony wiem, że powinnam się od tego odciąć i realizować swoje plany i rozwijać się zawodowo, ale z drugiej siedzi we mnie ta myśl, że lepiej nic nie zmieniać bo może... Problemem jest nawet z zaplanowaniem wakacji. Chcemy odwiedzić siostrę męża w Anglii. Już któryś rok obiecujemy, że na pewno w tym przylecimy. Bardzo bym chciała polecieć bo jeszcze u niej nie byłam. Wyjazd taki wiąże się z większymi kosztami, także chcielibyśmy wyjechać na jakieś 2 tygodnie. W tym miesiącu musiałabym zrezygnować ze stymulacji clo, bo nie miałbym możliwości monitoringu cyklu. Nie wiem czy dobre jest takie przerywanie, dlatego na kolejnie wizycie muszę zapytać lekarza czy można sobie zrobić taką przerwę. Tak sobie myślę, że taki wyjazd by mi może i dobrze zrobił. Może odcięłabym się chociaż na chwilę od tych wszystkich myśli, które czasami są już naprawdę uciążliwe. Tyle razy sobie powtarzam, że nie można się tak wszystkim przejmować i zamartwiać bo to nic dobrego nie przyniesie, ale w realizacji to jest bardzo trudne. Czasami sobie tak myślę, że chciałabym mieć w głowie taki przycisk, który po naciśnięciu wyłączył by mnie całkowicie i o niczym bym nie myślała;)

sobota, 2 maja 2015

Walka z przeciwnościami...

Długo nic nie pisałam...od tamtej pory trochę się zmieniło. Tak jak pisałam wcześniej zmieniłam lekarza. Po wizycie u niego okazało się, że oprócz tego, że choruję na endometriozę to mam jeszcze PCO, czyli zespół policystycznych jajników. Kolejna przeciwność, która oddala mnie od macierzyństwa. Mimo tego, że okazało się, że mam jeszcze PCO, to po wizycie byłam nastawiona pozytywnie bo lekarz powiedział mi jaki będzie plan działania, czyli coś się zacznie dziać, a nie tak u poprzedniego lekarza, który po prostu kazał czekać i się starać. A więc tak plan działania jest taki: przez 3-6 miesięcy stymulacja jajeczkowania- clostilbeyt (3-7 dnia cyklu), luteina (16-25 dzień cyklu), USG kontrolne (pomiędzy 26 a 3 dzień cyklu); jeśli to nie przyniesie skutku to 4 razy inseminacja; jeśli już to nie zadziała to pozostaje in vitro. Obecnie drugi miesiąc stosuję clostibeyt. Pierwszy cykl mino stosowania clo okazał się bezowulacyjny. Miałam wielkie nadzieję, że już po pierwszym cyklu nam się uda. Niestety było inaczej, dlatego stwierdziłam, że muszę zmienić swoje nastawienie i nie mogę się tak bardzo przejmować. Kolejną przeciwnością, która staneła mi na drodzę do macierzyństwa jest moja alergia pokarmowa. Niby nie ma aż tak wielkiego znaczenia, ale lekarz stwierdził, że powoduje ona, że w moim organizmie występuje więcej antygenów (nie jestem pewna czy tak to się nazywało), które mogą osłabiać plemniki. Może się okazać w tej sytuacji, że bardziej skuteczniejsza będzie inseminacja. Ale mimo to na razie mamy próbować z clo. Oprócz endometriozy, PCO i alergii okazało się jeszcze, że mam za wysoki wynik TSH. Starając się o dziecko powinien on być nie większy niż 2,5. Mój wynośi 3,39. W poniedziałek mam wizytę u endokrynologa, którego polecił mi mój ginekolog. Także na razie jest cały czas pod górkę. Tak sobie myślę, że już teraz może być tylko lepiej. Gdzieś podświadomie wierzę, że się wszystko ułoży i że zostanę mamą. Mojej koleżance śniło się ostatnio, że jestem w ciąży, a jej sny są trochę prorocze, także może...;)

czwartek, 19 lutego 2015

Blog formą terapii radzenia sobie z niepłodnością

Szukając w internecie informacji o tym, jak poradzić sobie ze startą ciąży trafiłam na kilka bardzo interesujących blogów, na których kobiety opisywały swoją drogę do macierzyństwa. Stwierdziłam wtedy, że taki blog może stać się formą terapii, miejscem w którym kobieta opisuje swoje przeżycia i szczerze może napisać co czuje i co ją dręczy. Długo zastanawiałam się czy ja też mogłabym takiego bloga założyć i czy w ogóle będę potrafiła go prowadzić. Nie wiem czy mój blog będą odwiedzały i czytały jakieś osoby i jak mi wyjdzie to całe jego prowadzenie. Wiem natomiast, że będę mogła szczerze napisać tutaj jak się czuję i będzie to w jakimś stopniu forma oczyszczenia. Mam w swoim otoczeniu osoby, którym ufam i wiem, że mogę z nimi szczerze porozmawiać ale czasami łatwiej jest porozmawiać z osobami, z którymi tak naprawdę się nie zna. Traktuję tego bloga, jako miejsce w którym będę pisać po prostu to co w danej chwili czuję. Myślę, że samo napisanie tego spowoduje, że w pewnym stopniu będę czuła się lepiej.

środa, 18 lutego 2015

Początek...

Jak nie zwariować starając się o dziecko...cóż chciałabym znać receptę na tę przypadłość. Obecnie nie mam takiej recepty i nie wiem co należy zrobić. 
Jestem 25 letnią kobietą, która czasami wariuje i czuje się bezsilna. Choruję na endometriozę, która skutecznie rujnuje moje marzenia o macierzyństwie, o tym żeby zostać mamą. Jedną szansę już zmarnowała. Straciłam swoją pierwszą ciążę. Było to poronienie samoistne w 4 tygodniu. Wiem, że to była bardzo wczesna ciąża ale dla kobity, która tak jej pragnie nie ma to znaczenia. Moje szczęście i radość, że się udało trwała dokładnie tydzień. Tydzień od dnia zrobienia testu do dnia poronienia. Ten tydzień radość zmienił się w tygodnie żalu i bólu...
Nie poddaje się i cały czas walczę. Nie jest łatwo i wiem, że przede mną jeszcze długa droga.