wtorek, 7 lipca 2015

Kilka słów co u mnie...

Coś ostatnio nie mogłam zabrać się za napisanie nowego posta. Od 1 lipca mam urlop i narazie odpoczywam w domu. Czekają na mnie jeszcze obowiązki domowe, które ciągle odkładalam na później, ale trudno mi się za nie zabrać. Wczoraj byłam u endokrynologa i ginekologa. Endokrynolog zwiększył dawkę leku z 25 na 50. We wrześniu mam zrobić ponowne TSH i badanie prolaktyny i jeszcze jakiś przeciwciał i mam przyjechać zrobić je w szpitalu i przyjechać na usg. U ginekologa znowu pojawiły się komplikacje. W prawym jajniku nie pękł pecherzyk, czyli pojawił się zespół niepękającego pęcherzyka. Lekarz twierdził, że to może być wszystko przez ta tarczyce i dopóki nad nią nie zapanujemy to nie ma sensu brać leków na stymulację. Teraz tylko mam brać luteina tyle, że już od 5 dnia cyklu. Kurcze nic narazie nie chce się układać. Czasami tracę nadzieje na to, że będzie dobrze. Nie chcę się jednak dołowac i zamartwiać. Wczoraj stwierdziliśmy z mężem, że jeździmy co chwilę do tych lekarzy, płacimy pieniądze, a efektówjak jnie było to nie ma. Niewwiem czy ja jeszcze nie trafiłam na naprawdę dobrego lekarza czy poprostu trzeba jeszcze czasu, żeby to wszystko ustabilizować. Mam nadzieje, że ten niepękający pecherzyk nie będzie się powtarzał i w kolejnym cyklu już będzie dobrze. Mam również nadzieję, że za to wszystko winne jest to TSH i jeśli ono zmaleje to wszystko może jakoś się ułoży. Narazie nie myślę o tym, nie chce i robię sobie wakacje w głowie od tego wszystkiego.