czwartek, 21 maja 2015

Trudne dni

Ostatnio mam trudne dni. Czuję się zmęczona i pozbawiona energii. Nie radzę sobie ze swoimi emocjami. Przerosło mnie to wszystko i cały czas zamartwiam się tym co będzie. Jestem zmęczona fizycznie i psychiczne. Z tym pierwszym zmęczeniem daję sobie radę, ale z tym drugim jest już gorzej. W pracy od tygodnia nie ma jednej z koleżanek i przez jeszcze jakiś czas jej nie będzie. W związku z tym, ja na dwa tygodnie przejęłam jej obowiązki. Wiążą się one z dźwiganiem i ogólnie teraz wykonuję cięższą pracę fizyczną niż na co dzień. Problem jest w tym, że teraz cały czas się zamartwiam czy dobrze robię, że przejęłam te obowiązki. Jestem teraz w pierwszej połowie cyklu i przed owulacją. Czyli teoretycznie teraz jeszcze nawet nie miałam okazji do tego, żeby zajść w ciążę. W przyszłym tygodniu powinna wystąpić u mnie owulacja (poniedziałek- 13 dc.). Cały czas się zastanawiam czy nie zrezygnować z wykonywania tych obowiązków. Nie chce jakoś strasznie wariować i chuchać na siebie, ale z drugiej strony jak sobie pomyślę, że mogłoby to w jakiś sposób mi zaszkodzić to miałabym później wyrzuty, że mogłam postąpić inaczej. W pracy o moich problemach i o tym co mnie spotkało wiedzą tylko nieliczne i bliskie mi osoby. Nie mam ochoty wszystkim opowiadać co przeżywam i dlaczego wolę na siebie uważać. Nie potrzebuję i nie chcę słuchać rad od osób, które i tak mnie nie zrozumieją i tak naprawdę nie wiedzą jak się czuję. W związku z tym, mogę być źle odebrana przez innych pracowników przez to, że nie mogę na jakiś czas przejąć dodatkowych obowiązków. Czuję się już tym naprawdę zmęczona. Chciałabym przestać o tym myśleć i się zamartwiać. Nie przeżywać kolejnego miesiąca i nie uważać na siebie, bo może akurat się udało. Niestety to jest silniejsze ode mnie. Przez to, że straciłam pierwszą ciążę nie potrafię inaczej. Strach przed tym, żeby to się nie powtórzyło nie pozwala mi o tym zapomnieć i staram się w tej drugiej połowie cyklu jakoś specjalnie się nie przemęczać. Wiem, że niby im bardziej kobieta się stara to tym gorzej i zazwyczaj nic wtedy nie wychodzi. Chciałabym myśleć w ten sposób, że "co ma być to będzie". Każdy kolejny cykl zaczynam z takim przekonaniem. Staram się odpuścić i wyluzować. Później niestety budzi się we mnie strach. Bardzo się boję i nie zniosłabym kolejnej straty. Tak bardzo chciałabym, żeby mi się udało. Zostanie mamą jest moim największym marzeniem... 

4 komentarze:

  1. Pochłonęłam twój post jakbym czytała o sobie sprzed dwóch lat.
    "Łykałam trzy miliony witamin, bo może się udało ", "przestałam ćwiczyć bo może już jestem w ciąży i zbyt duży wysiłek fizyczny mógłby jej zaszkodzić..", " na saunę przestałam chodzić..", " chodzenie w obcasach ograniczyłam, bo gdybym była w ciąży no to mogłoby to zaszkodzić dziecku"... itp
    I co i nic. Ciąży nie było i nie ma. A jak sobie przypomnę swoją psychikę z tamtego okresu to były to tylko strzępki. I tego Ci nie życzę.
    Przeszłam przez to. I na prawdę warto zmusić się do ograniczenia tego typu zachowań.
    Teraz wiem, że mimo starań o dziecko, marzenia tak trudnego do spełnienia, życie płynie i warto brać w nim czynny udział.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nasza historia jest bardzo podobna. Podobnie czujemy i myślimy:) Jesteśmy tylko na innym etapie radzenia sobie z niepłodnościa. Ty
      masz już ten etap za sobą.
      Podjęliście decyzję o adopcji, ja narazie nie wiem co będzie...Zrobię wszystko, żeby Twoje ostatnie zdanie stało się moim mottem. Dziekuje:)

      Usuń
  2. Odpowiedzi
    1. Przez przypadek usunęłam komentarz od Ciebie, ale zdążyłam go przeczytać. Czuje, ze wariuje i nie jest to normalne jak się zachowuje. Jak Ty sobie poradziłas z tym, żeby nie fiksowac i jak skończyła się Twoja historia? Bardzo mi przykro z tego powodu, że straciłas swoje maleństwa. Pozdrawiam.

      Usuń